środa, 16 marca 2016

5.

Tego samego dnia, po przyjściu z domu zadzwoniłam do Kate, żeby się z nią spotkać. Nie mogę całymi dniami siedzieć w domu i rozmyślać, trzeba korzystać z życia! Szczególnie, że za niecały tydzień idę do szkoły, ughht! Rodzice mnie tam zapisali.

- Do kurwy zamknij się! - krzyknęła mama - daj mi wytłumaczyć wszystko! - rodzice zaczęli się kłócić, czyli wracamy do codzienności. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Kate, po trzech sygnałach odebrała.

- Nicole? - zapytała - nie spodziewałam się, że zadzwonisz. Co tam?

- Cześć Kate - zaczęłam - Masz ochotę może się dziś spotkać? - zapytałam. To moja bliska koleżanka, więc czemuby jej nie spytać? Przyjaciółką jej nie mogę nazwać, bo nie ufam jej. Znamy się tylko kilka dni, a ja nie chcę nazywać nowopoznanych znajomych przyjaciółmi. Przyjaciel to ktoś bliski, ktoś od serca.

- Oczywiście, kończę pracę za godzinę, przyjdziesz pod budynek? - potwierdziłam i żegnając się z dziewczyną rozłączyłam się.

Zabrałam z szafy spodnie typu boyfriend z dziurami, podwijane na końcu i białą bokserkę. Weszłam do łazienki zamykając za sobą drzwi na klucz i spojrzałam w lustro. STANOWCZO trzeba poprawić makijaż. Zdjęłam wszystkie ubrania ze swojego ciała i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek z zimną wodą, która mnie orzeźwiła, uwielbiam to uczucie. Zmoczyłam włosy i je powoli umyłam. To samo zrobiłam z ciałem oraz twarzą i wyszłam z kabiny. Wytarłam kropelki wody spływające po mnie i ubrałam przyszykowane wcześniej rzeczy. Wysuszyłam moje czarno-brązowe włosy i wyprostowałam je. Mają taki ciemny bardzo brąz wpadający pod czerń, wiecie jaki. Zrobiłam kreski eyelinerem, pomalowałam rzęsy i nałożyłam podkład na twarz. Wychodząc z łazienki zauważyłam siostrę siedzącą na moim łóżku.

- Stało się coś? - zapytałam

Dziewczyna westchnęła - Nie, po prostu rodzice się pokłócili i tak jakoś... - odpowiedziała.

- Często się kłócili? - spytałam.

- Przez ostatnie trzy lata? W ogóle. Nie słyszałam ani jednej kłótni pomiędzy nimi. - pociągnęła nosem - Martwię się.

- Będzie w porządku. - podeszłam do szafy i wzięłam czarne stópki. - Zobaczysz. - odparłam i je ubrałam.

Siostra uśmiechnęła się i wyszła z pomieszczenia, a ja skierowałam się za nią. Przeszłyśmy razem przez korytarz i na końcu się rozdzieliłyśmy. Ona poszła do salonu, a ja ubrać buty. Usiadłam na podłodze ubierając New Balance i przysłuchiwałam się telewizorowi, na którym leciała nieznana mi piosenka.


You're so indecisive of what I'm saying
Trying to catch the beat, make up your heart
Don't know if you're happy or complaining
Don't want for us to end
Where do I start
First you wanna go to the left then you want to turn right
Wanna argue all day, make love all night
First you're up then you're down and then between
Ohh I really want to know...


Wyszłam z domu trzaskając lekko drzwiami i zamówiłam taksówkę. Nie czekałam długo, aż byliśmy na miejscu. Spojrzałam na dziewczynę, która stała przy wejściu i spoglądała na zegarek na ręce. Odchrząknęłam, a ona spojrzała w moją stronę.

- Ohh, Nicole. Spóźniłaś się dokładnie 33 sekundy. - zachichotała - Chodź, pójdziemy w moje ulubione miejsce.

Nie szłyśmy w ciszy, bo ciągle rozmawiałyśmy. Dziewczyna prowadziła mnie przez las, choć nie ukrywam - trochę się bałam. Może chce mnie porwać? Może chce od moich rodziców okup? Może chce mnie zabić? Zgwałcić? Dobra, to chore. Ona nie będzie chciała mnie zgwałcić. W sumie, a jak ukrywa, że jest facetem? Zaśmiałam się na moją wyobraźnię, serio.

- I jesteśmy na miejscu. - powiedziała. Byłyśmy na łące. Dookoła były drzewa, ziemia była porośnięta trawą taką bardzo zieloną, intensywnie zieloną sięgającą do kostek. Na środku polany rosło drzewo w kształcie przekrzywionej literki 'L'. Naturę zdobiły jeszcze żółto-czerwone kwiatki, niekiedy jeszcze dochodzily do tego fioletowe. Usiadłyśmy na pieniu i zaczęłyśmy rozmowę.

- Pięknie tu. - powiedziałam. Dziewczyna uśmiechnęła się i spojrzała w niebo.

- Wiesz, Nicole. Przychodziłam tu z mamą jak byłam mała. Robiłyśmy wianki z kwiatków i inne tego typu rzeczy. Mieszłałam tutaj od urodzenia, przeprowadziłam się do Los Angeles jak miałam 14 lat.

- Mogę zadać ci jedno pytanie? - dziewczyna kiwnęła głową na znak potwierdzenia, więc znowu zaczęłam - Co się stało, że przeprowadziłaś się stąd? To miejsce jest cudowne, wiesz.

dziewczyna westchnęła - Nicole, nigdy nie miałam koleżanek, jesteś pierwszą. Zależy mi na tobie, więc nie chcę ci tego mówić. Spierdoliło się wszystko przeze mnie, a jak się dowiesz wszystkiego uznasz mnie za sukę.

- Nigdy tak nie pomyślałabym. - zaprzeczyłam

- Nie wiesz co mówisz, dziewczyno.

- Powiedziałam, że nie pomyślałabym tak nigdy, wiem co mówię. Doskonale wiem. Powiedz mi, to może Ci pomogę.

- Pomożesz? Mi nie da się pomóc, rozumiesz? Chcesz wiedzieć? Chcesz kurwa wiedzieć? Zabiłam swoją nienarodzoną siostrę.


____________
I mamy następny rozdział. Podoba się? Zacznijmy od tego, że bardzo dziękuję wam za tysiąc wyświetleń. Jak tam, jedziecie na koncert Justina w Krakowie?







niedziela, 13 marca 2016

4.

No nie powiem, to spotkanie było dziwne. Spojrzałam na zegarek, była już trzecia nad ranem, więc jeśli rodzice sprawdzą czy ze mną wszystko w porządku to będę miała przejebane. Tak szłam spacerkiem, aż doszłam do naszego domu. Skierowałam się na tyły mieszkania, żeby wejść przez okno, bo przecież przez drzwi nie wejdę. Szarpnęłam raz za obramowanie szyby.. i gotowe. Wspięłam się na parapet i wsunęłam się do środka zamykając je. Wyjęłam zapalniczkę razem z papierosami chowając wszystko do walizki, aby rodzice nie znaleźli. Poszłam odświeżyć się do łazienki, ubierając piżamę wsunęłam się pod kołdrę i zasnęłam zmęczona.

Gwałtowne obudziłam się, ponieważ poczułam coś zimnego na twarzy. Wstałam do pozycji siedzącej dysząc. Spojrzałam na lewo i zobaczyłam Rose śmiejącą się.

- Co do kurwy? - zapytałam wściekła. Dotknęłam ręką mojej twarzy i poczułam ciecz spływającą po niej.

- Bardzo twardo spałaś, więc nie mogłam cię obudzić. - zaśmiała się.

- Wylałaś mi wodę na ryj? Pojebało cie? - zapytałam poddenerwowana.

- Język siostro! - krzyknęła oddalając się. - Wstawaj, musisz zrobić coś pożytecznego, pójdziemy na miasto? - w odpowiedzi dostała tylko głośne 'mhmm' i wyszła trzaskając drzwiami. Wstałam i podeszłam do szafy z ubraniami. Stałam chwilkę i zdecydowałam się na kwiatowy top crop wyglądający prawie jak stanik oraz jeansowe krótkie spodenki z wysokim stanem, oczywiście dekatyzowane i do tego bieliznę. Weszłam do łazienki zamykając drzwi i obrałam wszystko na siebie. Pomiędzy spodenkami a bluzką było tylko 5cm, więc nie odkryłam za dużo brzucha. na nogi wsunęłam białe stópki i skierowałam się do salonu. - Gotowa? - spytała siostra.

- Gotowa. - odpowiedziałam i skierowałyśmy się do drzwi, gdzie stały buty. Ubrałam czarne Adidas Superstar z białymi paskami i wyszłyśmy z domu krzycząc przy tym 'wychodzimy'. - Wiesz - zaczęłam - miałam wczoraj dziwne spotkanie z chłopakiem, gdy wyszłam w nocy zapalić. - Rose wie, że palę. To ona sama mnie w to wciągnęła, bo chciała ,żebym nic nie mówiła rodzicom.

- W nocy wyszłaś? - zmarszczyła brwi i poszłyśmy przed siebie. - Dobra nieważne, opowiadaj dalej. - zaproponowała, więc kontynuowałam.

 - No usiadłam na ławce w parku i wyjęłam papierosy, które kupiłam wcześniej,

- Czekaj, - przerwała mi. - Jakie papierosy?

- Black Devil, kurwa. Musisz mi przerywać? - zaczęłam, na co ona zachichotała i mruknęła jedynie ciche 'przepraszam', więc mówiłam dalej. - No to usiadłam na tej ławce i po chwili dosiadł się do mnie chłopak, miał kaptur, ale zdjął go.

- Widziałaś jego włosy? - zapytała. ZNOWU MI PRZERWAŁA. - ohh, przepraszam.

- Tak, był blondynem. - odpowiedziałam. Taak, ona zwracała przede wszystkim uwagę na włosy. -No ja go zapytałam czy zdejmie ten kaptur, bo wiesz nie wypada, a on westchnął i ściągnął go.

- Mów dalej. - pospieszała mnie

- I później on na mnie spojrzał i prosił, żebym nie krzyczała. Ja spytałam co ma na myśli, a on, czy ja go nie kojarzę. - mówiłam na jednym wdechu

- Podał ci jak się nazywa? - spytała

- Um.. To chyba było coś Justin, nazwiska nie pamiętam. Dziwny, nie? - zapytałam, a ta tylko potakiwała głową.

- Więc, może chodźmy do McDonalda, a później pójdziemy zapalić. Co ty na to? - zapytała.

- Brzmi dobrze. - odpowiedziałam. Podeszłyśmy pod budynek i wbiłyśmy do środka. Było bardzo tłoczno, ludzie na siebie prawie wchodzili. Przecisnęłyśmy się przez nich wszystkich do kolejki i stanęłyśmy. Czekałyśmy około pięciu minut na swoją kolej nie przestając rozmawiać. Podeszłyśmy do kasy, a dziewczyna za ladą wyglądała na mniej więcej w moim wieku. Wyglądała bardzo znajomo.

- Nicole! - krzyknęła. - Co podać? - spytała

- Ohh, Kate co za niespodziewane spotkanie. Myślałam, że dopiero wczoraj się tu przeprowadziłaś. Znalazłaś już pracę? - zapytałam- Ale wracając do tematu, proszę chicken boxa.

- Ja to samo. - powiedziała moja siostra. Dziewczyna wpisała coś na komputerze i uśmiechnęła się do nas szczerze podając nam paragon, na którym napisane było '77'. Po upływie niecałych dziesięciu minut nasze zamówienie było gotowe, więc Rose wzięła je i skierowała się do wolnego stolika przy oknie. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy delektować się jedzeniem ciągle rozmawiając. - Co powiesz na tatuaż? - zapytała, ja tylko pokręciłam przecząco głową. - Zrobiłabyś sobie, to nic strasznego.

- Nie, to boli. - odpowiedziałam. Wstałyśmy od stolika wyrzucając pudełka do kosza i kierując się do wyjścia. Wyszłyśmy przez drzwi frontowe, a ja zobaczyłam znajomą mi twarz. To ten chłopak, który psychicznie się zachował w parku.

- Cześć Nicole! - krzyknął Justin, Justin tak? Nie mylę się?

- O mój Boże - powiedziała Rose akcentując każde słowo. Spojrzałam na nią jak na głupią. Miała otwartą buzie i wyglądała przekomicznie. Zaśmiałam się lekko, a ich wzrok powędrował na mnie.

- Co cię tak śmieszy? - zapytała dziewczyna

- Twoja mina. - zaśmiałam się cicho. Dziewczyna zamknęła buzie czerwieniąc się ze wstydu.

- Mogę cię przytulić? - zapytała. Przegryzłam wargę, żeby się znowu nie roześmiać. Chłopak rozłożył ręce, a Rose podeszła do niego i się wtuliła. - Ale nie myśl sobie, że jestem twoją fanką.

- Po twojej reakcji już to widzę, złotko. - zaśmiał się.

Dziewczyna oderwała się od nieznajomego i spiorunowała go wzrokiem. - Spotkamy się jeszcze kiedyś? - posmutniała.

- Musisz jedynie w to uwierzyć. - stwierdził i obrócił się w moim kierunku, tak samo wystawił do mnie ręce, abym się przytuliła, jednak nie zrobiłam tego.

- Przykro mi, nie znam cię. - odpowiedziałam

- Nicole, musisz znać Just... oł. - nie dokończyła. Pewnie nawiązała do tego, że przez trzy lata spałam - rzeczywiście. - westchnęła. - przepraszam.

- Nic się nie stało, w porządku - uśmiechnęłam się. Chłopak posłał nam zdezorientowane spojrzenie, ale po chwili odpuścił. Podbiegły do nas trzy dziewczyny, na oko były młodsze o pięć lat. Zaczęły krzyczeć, że to Justin Bieber i różne tego typu rzeczy, gdzie ja się odwróciłam i poszłam w swoim kierunku razem z Rose. - O co chodzi z tym frajerem? Znasz go? - zapytałam. I dziewczyna opowiedziała mi kim on jest, dlatego wszystko zrozumiałam. Odpowiedziałam jej, że to był on. Ten chłopak co widziałam go w parku, jej reakcja na to była przekomiczna.


sobota, 5 marca 2016

3.

- Pasażerowie lotu 316 na Bahamy proszeni są do odprawy. Powtarzam - pasażerowie lotu 216 na Bahamy proszeni są do odprawy. Dziękuję. - mówił głos na lotnisku wydobywający się z głośników. Skierowaliśmy się razem z rodzicami tak, gdzie nas proszono. Gdy przez to wszystko przeszliśmy, udaliśmy się do samolotu. - Prosimy zapiąć pasy. - powtarzał ciągle ten sam głos w głośnikach. Usiadłam wygodnie i zrobiłam to, o co nie prosili. Niestety, a może i stety nie siedzę obok nikogo znajomego. Rodzice są na drugim końcy, z resztą tak jak i Rose.

Po ruszeniu samolotu nieznajoma dziewczyna o brązowych włosach opadających luźno na ramiona zaczęła rozmowę. - Jestem Kate. - podała mi rękę, którą od razu uścisnęłam. Uśmiechnęła się szeroko i czekała na moją odpowiedź.

- Nicole. - odwzajemniłam uśmiech. - Gdzie jedziesz? Na Bahamy, czy masz przesiadkę? - spytałam. Serio byłam ciekawa.

- Ohh, przeprowadzam się razem z tatą na Bahamy. - powiedziała. Można było usłyszeć lekko łamiący się głos, gdy wypowiadała 'razem z tatą'. Dziewczyna spuściła głowę i głośno westchnęła.

- Co się stało? Może będę w stanie pomóc? - Byłam dobra w pocieszaniu ludzi,serio. Nie każdy ma taki 'dar' jak to mówi moja mama, ale potrafię pomóc w ciężkich sytuacjach.

- Nie obraź się, ale nie chcę o tym rozmawiać, z resztą nie znamy się... - spojrzała na mnie - Opowiesz mi coś o sobie?

- Um.. W moim życiu jest niezbyt ciekawie, ale lubię jeździć na deskorolce...

- A jakiej muzyki słuchasz? - wtrąciła się.

- Um.. Nie słucha muzyki, znaczy... ostatnio wyszła nowa piosenka, Austina - Say You're Just a Friend.

- Żartujesz? Ona wyszła 3 lata temu. Ostatnio? Jesteś zacofana. - Tak, wiem. Przykro mi, ale przez kilka lat byłam nieobecna. Chociaż... Nie powiem jej tego, bo co mam mówić nieznajome o moich prywatnych sprawach? Nie i koniec. - Justin Bieber? - usłyszałam

- Justin Bieber, co?

- Słuchałaś mnie? Pytałam się czy lubisz Justina. Wiesz, możesz kojarzyć z piosenki Love Yourself, czy Sorry. Lubisz go? - zapytała. Kto to do cholery jest?!

- Um.. Tak, jest w porządku. - odpowiedziałam, choć ani trochę nie wiedziałam o kogo jej chodzi.

- Lubisz tego pedała? Błagam cię! Tylko nie mów, że jesteś Belieber. - kim jestem? - Widziałaś jego wygląd? Ten 'lekki' zarost jest obrzydliwy, a widziałaś jego ryj? Głos ma całkiem w porządku, ale jego wygląd mnie dobija.

- Koniec, dobra słyszałam. - Trochę wkurzające mówić jaki człowiek jest okropny, nie znając go, prawda?

- Proszę zapiąć pasy, lądujemy. - odezwała się stewardessa. Zrobiłam to, o co mnie prosiła. Nie mogę uwierzyć, że przegadałyśmy cały lot. Po chwili samolot wylądował i mogliśmy z niego w spokoju wyjść.

***

Staliśmy już w domu i rozglądałam się jak idealnie jest. Wpierw weszłam do kuchni, gdzie panowała ciemna zieleń na ścianach, a szafki były w kolorze ciemnego brązu. Była dosyć duża, z resztą jak każde pomieszczenie w tym domu. Na lewo stała szara lodówka z magnesami, a na przeciw wielkie okno. Wyszłam z pomieszczenia kierując się do tego obok, a mianowicie salonu. Znajdowała się tak ogromna, skórzana kanapa z poduszkami, a przed nią stał szklany stolik z wazonem. Kilka metrów przed nią wisiał plazmowy telewizor z szarą obramówką. Ile oni musieli wydać na to pieniędzy! Od razu wyszłam z pokoju, udając się korytarzem do następnych. Na ścianach wisiały puste ramki na zdjęcia, trzeba tam je powkładać. Weszłam do jednego z pokoi i obczaiłam wnętrze. W tym pokoju panowała czerń z bielą. Na drzwiach od korytarza wisiało lustro, a jak się weszło do pokoju drzwi były przezroczyste. Ściany były w kolorze szarym, łóżko było zakryte czarną kołdrą i białymi poduszuszkami w czarne paski. Na lewo stało białe, nowoczesne biurko, a na suficie wisiała lampa z wiatrakiem, wiecie o co mi chodzi. Obok drzwi wyjściowych stała jeszcze jedna para. Weszłam do jednej z nich. Ukazała się wielka łazienka z dużą wanną, toaletą i zlewem. Było fantastycznie, Od razu weszłam do drugich drzwi, a tam wielka garderoba, a w niej wieszaki, a co najlepsze były półki na deskorolki! Oo tak, to mój pokój.

***

Rozpakowanie rzeczy zajęło mi z cztery godziny. Była już dwudziesta, więc poszłam się umyć. Wchodząc do łazienki usłyszałam głośne walenie w drzwi. Kurwa,  teraz? Poszłam więc do drzwi, odkluczyłam zamek jeden z czterech, bo rodzice mówią ze trzy pozostałe są na 'wszelki wypadek' i otworzyłam drzwi.

- Zastałem Octavie? - zapytał mężczyzna o brązowych włosach  sięgających do ramion i całkiem dużym zarostem na twarzy. Ubrany był w szare dresy i koszule w krate. Nie powiem, super wybór. - Halo? Jesteś tam? - kurwa, dopiero teraz sobie uświadomiłam że od minuty stoję i mu się przyglądam.

- Um... przepraszam zamyśliłam się. Nie, mamy nie ma pojechała razem z moim tatą do sklepu. Może chciałby Pan poczekać w środku? - zapytałam. Oczywiście z grzeczności, bo nie chciałam żeby facet wyglądający jak ćpun gościł w moim domu.  Może nie ocenia się książki po okładce,  ale widać było, że nie mył się przynajmniej kilka dni.

- Jesteś córką Octavii? - zapytał niedowierzając. - podobno nie ma córki

- Um.. Niezbyt rozumiem. Dzisiaj się wprowadziliśmy. Tak, mam ma imię Nic.... - nie zdążyłam dokończyć, bo facet ciekł. Dziwne, może pomylił moją mamę z kimś? W każdym bądź razie zamknęłam drzwi frontowe i chciałam powrócić do przerwanej czynności. Weszłam do łazienki w moim pokoju,  rozebrałam się i puściłam wodę pod prysznicem. Gorąca ciecz prawie paliła moje ciało,  ale taką lubiłam. Umyłam się cała i wyszłam. Skierowałam się od razu na moje miękkie łóżko i położyłam się. Cały czas po głowie chodził mi ten chłopak, Justin Bieber,  tak? Ta dziewczyna nie mogła go bezpodstawnie oceniać, a może i podstawnie? Coś jej zrobił? Może był kryminalistą poszukiwanym na całym świecie? Dobra, koniec. Zaśmiałam się ze swoich myśli i próbowałam usunąć. Nie udało mi się to, niestety. Naszła mnie ochota zapalenia. Jak miała 16 lat paliłam dużo,  ale nie byłam uzależniona. Ubrałam czarne legginsy, do tego szarą bokserke i wyszłam z pokoju biorąc przy tym trochę pieniędzy. Przy drzwiach ubrałam moje białe superstary i wyszłam z domu. Było ciepło, w końcu jestem na Bahamach. Skierowałam się do 24 godzinnego kiosku.

- Papierosy, najlepiej Black Devil proszę i zapalniczkę.

- Będzie 9 dolarów. - powiedział sprzedawca. Zapłaciłam grzecznie i wyszłam ze sklepu zabierając kupiony produkt. Można to nazwać produktem? Mniejsza z tym. Skierowałam się do najbliższego parku i usiadłam na ławce oddalając przy tym peta. W połowie dosiadł się do mnie chłopak w czarnej bluzie z kapturem na głowie i jeansach.

- Cześć.  - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.

- Siema. - warknął. Znam ten głos... Jakbym go gdzieś słyszała!

- Chcesz? - przybliżyłam w jego stronę paczkę papierosów które kupiłam przed chwilą. Chłopak wziął jednego i poprosił grzecznie o ogień. Podpalił sobie i oddał mi zapalniczkę. - Jestem Nicole. - rzuciłam. - Zdejmiesz kaptur? - spytałam. Widziałam jego niepewność, ale w końcu ściągnął go i spojrzał mi w oczy. Miał karmelowe tęczówki, blond włosy i lekki zarost. Kości policzkowe lekko się oznaczały, on był naprawdę przystojny!

- Nie krzycz, błagam! - powiedział błagalnym głosem.

- Co masz na myśli? - zapytałam.

- Jestem Justin Bieber. Nie lubisz mnie?

- Um... ale nie znam cię,  wiec jak mogę cię nie lubić, hm? - Serio,  o co mu chodziło?

- Naprawdę mnie nie kojarzysz? - spytał z kpiną w głosie.

- Skąd? Pierwszy raz w życiu cie widzę,  koleś. - I wstałam z ławki wyrzucając spalonego papierosa na trawę i odeszłam.


____________
Okej, jest trzeci rozdział. Nie wiem czy ktoś to czysta czy nie, dlatego dzisiaj dodaje krótszy. Na poprzednim poście jest  300 wyświetleń,  ale żadnego komentarza, więc proszę zostawcie coś po sobie, bo jak nie mam dla kogo pisać, to sama dla siebie nie będę tego robić, bo blog jest dla was:) miłej nocy życzę, kolorowych snów o Justinie i innych swoich idolach:* i spokojnej niedzieli życzę wam wszystkim:)

środa, 2 marca 2016

2.

- Naprawdę? - wstałam i zaczęłam piszczeć ze szczęścia jak nienormalna. - kiedy jedziemy? - rzuciłam, nie przestają się uśmiechać.

- Kochanie,  sprawdziliśmy z tatą najbliższy lot, to będzie za dwa dni. Cieszysz się? - spytała. Za dwa dni witam Bahamy! O mój Boże, będzie mnóstwo seksownych chłopaków, plaża, morze! 

Oh,  zamknij się bo orgazm dostaniesz! 

- Kurcze, kocham was, nie wiem jak mogę się odwdzięczyć. Jutro się spakuje, przepraszam, ale chciałabym wyjść. 

- Gdzie? Kochanie, nie przemęczaj się, wiesz co lekarz kazał! - powiedziała zdenerwowana mama. Czy ona nie rozumie,  że jestem już dorosła? Kurcze, mam 19 lat! Ogarniacie,  że kładziecie się wieczorem spać,  a rano jesteście o 3 lata starsi? Nie możliwe,  co nie?

- Chciałabym pójść do skateparku, na deske. Rose mi kupiła, mogłabym? - No, jasne ze tak,  ale nie chce się z nimi sprzeczać, kocham ich i wiem że chcą dla mnie jak najlepiej. Ufam im pomimo wszystko. 

- Nie kochanie. Masz się nie przemęczać,  więc zostajesz w domu. Jest już osiemnasta i tak jest ciemno. Umyj się i oglądanijmy jakiś film razem, co? Jeszcze się najeździsz na tych Bahamach. - okej, tego się nie spodziewałam. No dobra, rzeczywiście jest ciemno a ja nie chce się włuczyć po mieście, jeszcze mnie ktoś porwie. EJ STOP! Nie wmawaj sobie głupot, Nicole no błagam. Szybko wstałam z miejsca i poszłam w stronę mojej łazienki. Rozebrałam się w weszłam pod prysznic odkręcając gorącą wodę. Zasiedziałam się trochę, a gdy spojrzałam na zegarek była już 19.43. Przesiedzialam pod prysznicem ponad półtorej godziny?! Szybko wyszłam stamtąd, owinęłam się ręcznikiem i otworzyłam drzwi. Łazienka była w pokoju wiec nie miałam czym się martwić. Stanęłam przy szafie i wpatrywałam starych piżam. Niestety, wszystko było za małe. Obejrzałam się za siebie i leżały tam na moim łóżku torby z zakupów, a na tym wszystkim karteczka. 

Zaniosłam ci je do pokoju, jak byłaś w łazience. Długo tam coś siedzisz, pod poduszką masz moją piżame, na mnie jest juz za mała więc na ciebie powinna być okej. Rose:*

Miło mi się zrobilo. Wzięłam piżame spod poduszki i ją pospiesznie ubrałam. Składała się ona z beżowej bluzki z czarnym napisem 'fuck off'. Była dosyć duża,  bo sięgała mi do połowy ud. Zeszłam na dół i usiadłam obok ich wszystkich. Film zleciał dość szybko, a ja nie zasnęłam! Po dwudziestej trzeciej zaczęłam się zbierać do łóżka. 

- Dobranoc!  - krzyknęłam i skierowała się w stronę mojego pokoju. Weszłam jeszcze do łazienki aby umyć zęby,  a jak to zrobiłam walnęłam się na łóżko i odpłynęłam w krainę snu. 

Rano obudziłam się wypoczęta jak nigdy. Otworzyłam oczy i zobaczyłam na zegarek. 18:00 CO?! Przestałam cały dzień? Szybko zerwałam się na proste nogi i pobiegłam na dół. Rodzice siedzieli na kanapie jak gdyby nigdy nic. 

- Jezu, przepraszam was ze tak długo spałam! - wypaliłam, a ich oczy spoczęły na mnie.

- Dobra,  kochanie! Idź już się spakuje,  bo za 5 godzin powinniśmy być na lotnisku. - stwierdziła mama

- 5 godzin? Mieliśmy jechać jutro! - rzuciłam w powietrze ręce z frustracji. Dlaczego nie powiedzieli, że przesuwają wyjazd. 

- Jedziemy o trzeciej nad ranem, a wiesz jakie są kolejki na lotnisku, kochanie nie złość się. - powiedział z uśmiechem tata. 

Kurcze, no rzeczywiście. Głupio mi się zrobiło,  bo mówili prawdę a ja na nich naskończyłam jak jakaś skończona frajerka. Skierowałam się w stronę pokoju Rose i lekko zapukałam. Uchyliłam drzwi,  po czym wślizgnęłam się do pomieszczenia. - Nie przeszkadzam? 

- Ohh,  Nicole! Nie, coś ty. - uśmiechnęła się szczerze - mogę w czymś ci pomóc?  - spytała. 

- Um.. właściwie to tak. Może pomożesz mi się pakować? I jak narazić nie mam walizki, no więc um...

- No jasne! Chodź, walizkę masz pod łóżkiem więc się tym nie martw. Za 4 godziny wyjeżdżamy, a ty nie jesteś jeszcze gotowa? - i dziewczyna wstała z łóżka i skierowała się w stronę mojego pokoju. Wyjęła walizkę spod łóżka i położyła ją na podłodze. Usiadłam obok niej i zaczęliśmy mnie pakować.  Zabraliśmy wszystkie nowe ubrania, i wszystkie kosmetyki oraz wszystko co stanęło nam na drodze.  Ledwo zmieściłyśmy to wszystko. Zegarek wskazywać na 22.30 wiec za pół godziny muzycy być gotowe. - O kurwa! - krzyknęła rozbawiona i spojrzała na nnie

- Coś się stało? - o co jej chodzi? Lustrowała mnie wzrokiem, a gdy ja spojrzałam na swój ubiór zrozumiałam ją - O kurwa! - krzyknęłam i obie zaczęliśmy się śmiać. Mam na sobie piżame! Nie otworze walizki, bo jej później nie zapnę. 

- Chodź dam ci coś swojego - skierowała mnie do swojego pokoju i rzuciła we mnie ubraniami. Dała mi bluzkę do pępka z czarnym 'x' na środku, białą rozpinaną bluzę i żołnierskie spodnie, rurki. No wiecie co mam na myśli,  wzór żołnierski.  - miałam je wziąć i później przebrać,  ale tobie przydadzą się bardziej 

Poszłam do łazienki i wzięłam najszybszy prysznic jaki mogłam kiedykolwiek wziąć! Ubrałam ciuchy, zabrałam piżame do reklamówki i wbieglam do salonu, gdzie czekali juz wszyscy. Ubrałam moje białe Superstary i wyszliśmy.

***

Siedzę z rodzicami i Rose na ławce i czekamy na nasz lot. Gdy spojrzałam tylko w lewo nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Co on do kurwy tu robi? Chłopak na mnie spojrzał,  więc odwróciłam szybko głowę, aby zapanować nad sytuacją.

- Nicole? Co ty tu robisz? - spytał jakby zdziwiony moją obecnością - wyjeżdżasz gdzieś?

- Jay... Przeprowadzam się z rodzicami na Bahamy, masz jakich problem? Pomóc ci w czymś? - spytałam i po chilli sama sobie odpowiedziałam - Nie? To spierdalaj.

- Ja właściwie jadę z Victorią na Bahamy. Mile spotkanie, kochanie. - kręci coś. Nie, to niemożliwe. Tak, on coś kręci,  ten frajer kłamie! Nie m wakacji,  jest zima, nie ma ferii. O ile się mylę są za dwa tygodnie. Ahh,  i jeszcze jego nowa dziwka ma na imię Victoria. - Miło było Cię znów spotkać, do zobaczenia na miejscu słonko.