sobota, 5 marca 2016

3.

- Pasażerowie lotu 316 na Bahamy proszeni są do odprawy. Powtarzam - pasażerowie lotu 216 na Bahamy proszeni są do odprawy. Dziękuję. - mówił głos na lotnisku wydobywający się z głośników. Skierowaliśmy się razem z rodzicami tak, gdzie nas proszono. Gdy przez to wszystko przeszliśmy, udaliśmy się do samolotu. - Prosimy zapiąć pasy. - powtarzał ciągle ten sam głos w głośnikach. Usiadłam wygodnie i zrobiłam to, o co nie prosili. Niestety, a może i stety nie siedzę obok nikogo znajomego. Rodzice są na drugim końcy, z resztą tak jak i Rose.

Po ruszeniu samolotu nieznajoma dziewczyna o brązowych włosach opadających luźno na ramiona zaczęła rozmowę. - Jestem Kate. - podała mi rękę, którą od razu uścisnęłam. Uśmiechnęła się szeroko i czekała na moją odpowiedź.

- Nicole. - odwzajemniłam uśmiech. - Gdzie jedziesz? Na Bahamy, czy masz przesiadkę? - spytałam. Serio byłam ciekawa.

- Ohh, przeprowadzam się razem z tatą na Bahamy. - powiedziała. Można było usłyszeć lekko łamiący się głos, gdy wypowiadała 'razem z tatą'. Dziewczyna spuściła głowę i głośno westchnęła.

- Co się stało? Może będę w stanie pomóc? - Byłam dobra w pocieszaniu ludzi,serio. Nie każdy ma taki 'dar' jak to mówi moja mama, ale potrafię pomóc w ciężkich sytuacjach.

- Nie obraź się, ale nie chcę o tym rozmawiać, z resztą nie znamy się... - spojrzała na mnie - Opowiesz mi coś o sobie?

- Um.. W moim życiu jest niezbyt ciekawie, ale lubię jeździć na deskorolce...

- A jakiej muzyki słuchasz? - wtrąciła się.

- Um.. Nie słucha muzyki, znaczy... ostatnio wyszła nowa piosenka, Austina - Say You're Just a Friend.

- Żartujesz? Ona wyszła 3 lata temu. Ostatnio? Jesteś zacofana. - Tak, wiem. Przykro mi, ale przez kilka lat byłam nieobecna. Chociaż... Nie powiem jej tego, bo co mam mówić nieznajome o moich prywatnych sprawach? Nie i koniec. - Justin Bieber? - usłyszałam

- Justin Bieber, co?

- Słuchałaś mnie? Pytałam się czy lubisz Justina. Wiesz, możesz kojarzyć z piosenki Love Yourself, czy Sorry. Lubisz go? - zapytała. Kto to do cholery jest?!

- Um.. Tak, jest w porządku. - odpowiedziałam, choć ani trochę nie wiedziałam o kogo jej chodzi.

- Lubisz tego pedała? Błagam cię! Tylko nie mów, że jesteś Belieber. - kim jestem? - Widziałaś jego wygląd? Ten 'lekki' zarost jest obrzydliwy, a widziałaś jego ryj? Głos ma całkiem w porządku, ale jego wygląd mnie dobija.

- Koniec, dobra słyszałam. - Trochę wkurzające mówić jaki człowiek jest okropny, nie znając go, prawda?

- Proszę zapiąć pasy, lądujemy. - odezwała się stewardessa. Zrobiłam to, o co mnie prosiła. Nie mogę uwierzyć, że przegadałyśmy cały lot. Po chwili samolot wylądował i mogliśmy z niego w spokoju wyjść.

***

Staliśmy już w domu i rozglądałam się jak idealnie jest. Wpierw weszłam do kuchni, gdzie panowała ciemna zieleń na ścianach, a szafki były w kolorze ciemnego brązu. Była dosyć duża, z resztą jak każde pomieszczenie w tym domu. Na lewo stała szara lodówka z magnesami, a na przeciw wielkie okno. Wyszłam z pomieszczenia kierując się do tego obok, a mianowicie salonu. Znajdowała się tak ogromna, skórzana kanapa z poduszkami, a przed nią stał szklany stolik z wazonem. Kilka metrów przed nią wisiał plazmowy telewizor z szarą obramówką. Ile oni musieli wydać na to pieniędzy! Od razu wyszłam z pokoju, udając się korytarzem do następnych. Na ścianach wisiały puste ramki na zdjęcia, trzeba tam je powkładać. Weszłam do jednego z pokoi i obczaiłam wnętrze. W tym pokoju panowała czerń z bielą. Na drzwiach od korytarza wisiało lustro, a jak się weszło do pokoju drzwi były przezroczyste. Ściany były w kolorze szarym, łóżko było zakryte czarną kołdrą i białymi poduszuszkami w czarne paski. Na lewo stało białe, nowoczesne biurko, a na suficie wisiała lampa z wiatrakiem, wiecie o co mi chodzi. Obok drzwi wyjściowych stała jeszcze jedna para. Weszłam do jednej z nich. Ukazała się wielka łazienka z dużą wanną, toaletą i zlewem. Było fantastycznie, Od razu weszłam do drugich drzwi, a tam wielka garderoba, a w niej wieszaki, a co najlepsze były półki na deskorolki! Oo tak, to mój pokój.

***

Rozpakowanie rzeczy zajęło mi z cztery godziny. Była już dwudziesta, więc poszłam się umyć. Wchodząc do łazienki usłyszałam głośne walenie w drzwi. Kurwa,  teraz? Poszłam więc do drzwi, odkluczyłam zamek jeden z czterech, bo rodzice mówią ze trzy pozostałe są na 'wszelki wypadek' i otworzyłam drzwi.

- Zastałem Octavie? - zapytał mężczyzna o brązowych włosach  sięgających do ramion i całkiem dużym zarostem na twarzy. Ubrany był w szare dresy i koszule w krate. Nie powiem, super wybór. - Halo? Jesteś tam? - kurwa, dopiero teraz sobie uświadomiłam że od minuty stoję i mu się przyglądam.

- Um... przepraszam zamyśliłam się. Nie, mamy nie ma pojechała razem z moim tatą do sklepu. Może chciałby Pan poczekać w środku? - zapytałam. Oczywiście z grzeczności, bo nie chciałam żeby facet wyglądający jak ćpun gościł w moim domu.  Może nie ocenia się książki po okładce,  ale widać było, że nie mył się przynajmniej kilka dni.

- Jesteś córką Octavii? - zapytał niedowierzając. - podobno nie ma córki

- Um.. Niezbyt rozumiem. Dzisiaj się wprowadziliśmy. Tak, mam ma imię Nic.... - nie zdążyłam dokończyć, bo facet ciekł. Dziwne, może pomylił moją mamę z kimś? W każdym bądź razie zamknęłam drzwi frontowe i chciałam powrócić do przerwanej czynności. Weszłam do łazienki w moim pokoju,  rozebrałam się i puściłam wodę pod prysznicem. Gorąca ciecz prawie paliła moje ciało,  ale taką lubiłam. Umyłam się cała i wyszłam. Skierowałam się od razu na moje miękkie łóżko i położyłam się. Cały czas po głowie chodził mi ten chłopak, Justin Bieber,  tak? Ta dziewczyna nie mogła go bezpodstawnie oceniać, a może i podstawnie? Coś jej zrobił? Może był kryminalistą poszukiwanym na całym świecie? Dobra, koniec. Zaśmiałam się ze swoich myśli i próbowałam usunąć. Nie udało mi się to, niestety. Naszła mnie ochota zapalenia. Jak miała 16 lat paliłam dużo,  ale nie byłam uzależniona. Ubrałam czarne legginsy, do tego szarą bokserke i wyszłam z pokoju biorąc przy tym trochę pieniędzy. Przy drzwiach ubrałam moje białe superstary i wyszłam z domu. Było ciepło, w końcu jestem na Bahamach. Skierowałam się do 24 godzinnego kiosku.

- Papierosy, najlepiej Black Devil proszę i zapalniczkę.

- Będzie 9 dolarów. - powiedział sprzedawca. Zapłaciłam grzecznie i wyszłam ze sklepu zabierając kupiony produkt. Można to nazwać produktem? Mniejsza z tym. Skierowałam się do najbliższego parku i usiadłam na ławce oddalając przy tym peta. W połowie dosiadł się do mnie chłopak w czarnej bluzie z kapturem na głowie i jeansach.

- Cześć.  - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.

- Siema. - warknął. Znam ten głos... Jakbym go gdzieś słyszała!

- Chcesz? - przybliżyłam w jego stronę paczkę papierosów które kupiłam przed chwilą. Chłopak wziął jednego i poprosił grzecznie o ogień. Podpalił sobie i oddał mi zapalniczkę. - Jestem Nicole. - rzuciłam. - Zdejmiesz kaptur? - spytałam. Widziałam jego niepewność, ale w końcu ściągnął go i spojrzał mi w oczy. Miał karmelowe tęczówki, blond włosy i lekki zarost. Kości policzkowe lekko się oznaczały, on był naprawdę przystojny!

- Nie krzycz, błagam! - powiedział błagalnym głosem.

- Co masz na myśli? - zapytałam.

- Jestem Justin Bieber. Nie lubisz mnie?

- Um... ale nie znam cię,  wiec jak mogę cię nie lubić, hm? - Serio,  o co mu chodziło?

- Naprawdę mnie nie kojarzysz? - spytał z kpiną w głosie.

- Skąd? Pierwszy raz w życiu cie widzę,  koleś. - I wstałam z ławki wyrzucając spalonego papierosa na trawę i odeszłam.


____________
Okej, jest trzeci rozdział. Nie wiem czy ktoś to czysta czy nie, dlatego dzisiaj dodaje krótszy. Na poprzednim poście jest  300 wyświetleń,  ale żadnego komentarza, więc proszę zostawcie coś po sobie, bo jak nie mam dla kogo pisać, to sama dla siebie nie będę tego robić, bo blog jest dla was:) miłej nocy życzę, kolorowych snów o Justinie i innych swoich idolach:* i spokojnej niedzieli życzę wam wszystkim:)

2 komentarze: